Non Gratum Anus Rodentum - Nie Wart Szczurzej Dupy
Typowy "szczur" był szczególnym rodzajem człowieka, wyróżniających się od innych formacji ze względu na swe specjalne i przerażające zadania. Żadne inne oddziały (no może LRPP- patrole zwiadowcze dalekiego zwiadu) nie mogły się z nimi równać. Wykonywały oni zadania o których inni nie chcieli nawet myśleć. Każdy z nich był gotów zabijać bez zastanowienia, często niektórzy z nich byli psychicznie okaleczeni, poprzez grozę zadań, które realizowali, w samotności pod ziemią. Byli to dobrze umotywowani zawodowcy w każdym calu, dysponujący własnym kodeksem i zasadami postępowania. Z reguły przebywali oni w Wietnamie nie rok jak przeciętny żołnierz, lecz dwa a nawet trzy lata. Do tej arcytrudnej służby zgłaszano się z różnych powodów, czasem by zrekompensować sobie problemy w domu, czasem aby udowodnić swoją męskość w najtrudniejszych warunkach. Godzili się w milczeniu z ciasnotą tuneli, gdzie cała wietnamska wojna sprowadzała się w ostateczności do starcia jeden na jednego. Wraz z upływem wojny poczucie więzi "szczurów" wzrosło do tego stopnia, że otrzymali swoją własną odznakę, przedstawiającą szarego gryzonia, trzymającego pistolet oraz latarkę oraz łacińską sentencję "Non Gratum Anus Rodentum".
W odróżnieniu od innych typowych specjalnych oddziałów, objuczonych drogim i kosztownym sprzętem, "szczury tunelowe" wyróżniali się prostotą ekwipunku. Nie dla niego były hełmy, kamizelki kuloodporne, sprzęt łączności, typowy mundur polowy , ładownice czy nawet karabin M16 wręcz przeciwnie, jedyne jego wyposażenie to latarka, wojskowy model Colta lub Smith&Wesson , nóż, bagnet - to wszystko. Doskonale wiedzieli, że tam pod ziemią, żadne wynalazki i nowoczesna technika nie zapewnią im przewagi nad niewidzialnym wrogiem. Odkrywali oni satysfakcję z walki sam na sam, obsesyjnie dbali o czystość swojej broni, rozprawiali o zaletach różnych kształtów noży. Każdy po omacku nauczył się składać i rozkładać swoją broń czy latarkę. Którą zresztą nosili w specjalny sposób a by nie być łatwym celem. Bagnet, nóż, pistolet broń równie stara jak ta wojna to jedyni przyjaciele "szczura", nóż oprócz zabijania używany był jako sonda do wykrywania pułapek. Delikatnie nim sondowali podłogę, boki oraz sklepienie sufitu, zdając się tylko na własny instynkt. W ciemnościach , których najgłośniejszym dźwiękiem było brzęczenie komarów, ich słuch musiał być idealnie wyczulony. "Szczury" w tunelach posuwali, się wręcz komicznie, z prędkością paru centymetrów na sekundę, bacznie nasłuchując i badając otoczenie Na każdym metrze istniało niebezpieczeństwo śmierci, poprzedzonym gwałtownym rozbłyskiem uruchomionej miny-pułapki.
Właściwie jedyną doskonałą bronią "szczurów" było ich perfekcyjnie wyszkolone ciało i własne zmysły, wyostrzone do niebywałych rozmiarów. Według przeprowadzonych badań, typowy "szczur" po roku służby, miał słuch i węch o 60 % bardziej czuły niż przeciętny człowiek. Niektórzy z nich dosłownie na "węch" wyczuwali znajdującego się przed nimi wroga. Konsekwencją tego było to, że absolutnie nie mogli oni używać środków czystości, aby "czystość" nie była przyczyną śmierci. Rzecz jasna, ci doskonali żołnierze byli minimalnego wzrostu, choć i tak w ciasnych tunelach mieli kłopoty z poruszaniem, byli "zabijakami z którym nikt wolał nie zadzierać w knajpach". Większość żołnierzy innych formacji darzyło ich niewyobrażalnym szacunkiem.
Walka w tunelach toczyła się ze zmiennym szczęściem, czasem ginęły prawie całe
Mam nadzieję, że powyższy tekst potwierdził moją tezę, że "szczury tunelowe' to najlepsze specjalne oddziały na świecie. Oczywiście istnieje wiele świetnych specjalnych formacji. Oprócz wspominanych na początku, doskonałe też są amerykańskie "zielone berety", rangersi czy choćby odziały rozpoznawcze legii cudzoziemskiej i wiele innych. Jednak te wszystkie oddziały działają zawsze w grupach 6-8 osobowych, wspomagani przez najnowocześniejsi sprzęt na świecie. Zaś "szczury" walczyły praktycznie sam na sam. Nie wiem jak wam ale mnie ich pojedynki kojarzyły się ze średniowiecznymi pojedynkami rycerzy, czy kowboi na dzikim zachodzie. Nie były może tak szlachetne bo tu liczyło się tylko własne wyszkolenie, spryt i podstęp. Amerykanie zawsze pod ziemią byli w gorszej sytuacji niż zaczajony i lepiej uzbrojony żołnierz Viet Congu. To była przerażająca walka. Zresztą wyobraźcie sobie to sami: Jesteście 5-10 metrów pod ziemią w k.....sko ciasnych korytarzach, (pomijam fakt, ze większość ludzi nawet nie wie o tym, że cierpi na klaustrofobię) najeżonych mnóstwem pułapek, poruszasz się powoli, badając centymetr po centymetrze, wąskie światło latarki oświetla tylko bezpośredni odcinek tuneli przed tobą, myślisz tylko o czających się w pobliżu skośnookich komunistach, wyposażonych w mocarne AK47 i marzących tylko o tym aby wpakować ci kulkę w łeb, a ty masz przecież do wykonania swoje zadanie.
Nie wiem jak wy, ale ja w takiej sytuacji bym się chyba zesrał ze strachu. Dlatego uważam, że ci dzielni mali żołnierze - "szczury" jak ich zwali - zasługują na miano najlepszych żołnierzy na świecie, a już na pewno na najodważniejszych. Jednocześnie w pełni zdaję sobie sprawę, ze jednostki te były ściśle wyspecjalizowane, lecz środowisko w którym przyszło im działać to czysty horror.
Non Gratum Anus Rodentum - Nie wart szczurzej dupy
Manstain
manstain@zalogag.pl
manstain@zalogag.pl
Autor: Manstain
<< poprzednia | 1 | 2